Jako posiadaczka cery mieszanej, skłonnej do zapychania starannie dobieram kosmetyki. Jakiś czas temu postanowiłam zrezygnować z drogeryjnych maseczek i sięgnąć po glinkę. Dużo czytałam o jej działaniu przeciwbakteryjnym i przeciwzapalnym, dlatego też zdecydowałam się na glinkę zieloną.
Niestety w żadnym stacjonarnym sklepie nie natknęłam się na glinki i musiałam je zamówić na allegro. Za jedno opakowanie zapłaciłam mniej więcej 6zł. Biorąc pod uwagę ich wydajność, cena jest naprawdę niska.
Glinki przygotowuję w plastikowej miseczce i mieszam pędzlem, ponieważ trzeba pamiętać o tym, żeby nie stosować metalowych akcesoriów w trakcie jej przyrządzania i aplikowania. Już po pierwszym użyciu widać, że cera wygląda inaczej - jest oczyszczona z nadmiaru sebum, wyjątkowo gładka i jednolita. Maseczkę trzymam zazwyczaj 15 minut i w trakcie spryskuję twarz wodą termalną i nie pozwalam glince zaschnąć.
Czasami dodaję do glinek różne olejki, ale chyba wolę ją w połączeniu z wodą mineralną. Włosomaniaczki zachęcam do wypróbowania jej na skalp wraz z maską - włosy będą uniesione i bardziej świeże :)
Po wypróbowaniu glinki zielonej jestem pewna, że nie wrócę już do drogeryjnych masek :)
Ja nie próbowałam jeszcze żadnej :) Coś czuję ze już dawno bym przepadła :D
OdpowiedzUsuńKusza mnie te glinki chyba kiedyś zamówie tak na sprobowanie :)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam z jonami srebra :) Muszę o niej więcej poczytać :)
OdpowiedzUsuńLubię zieloną glinkę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://kosmetyczny-kuferek.blog.pl
Uwielbiam wszelkie glinki :)
OdpowiedzUsuńCzuję się skuszona!:)
OdpowiedzUsuńmam ja i czeka na zużycie :)
OdpowiedzUsuńja czaję się na glinkę białą ;)
OdpowiedzUsuńSama używam maseczek z glinką i polecam:)
OdpowiedzUsuń